Ku pokrzepieniu serc.
Ten wpis będzie nieco inny, niż dotychczasowe. Bo oprócz nowej pracy, podzielę się z Wami również kilkoma spostrzeżeniami. Poczułam się niejako wywołana do tablicy, przez liczne wiadomości i pytania, które przesyłacie do mnie prywatnymi kanałami i pocztą. Pozwólcie więc, że zamiast odpowiadać każdemu z osobna, najważniejsze kwestie ujmę w tym wpisie.
Rzecz dotyczy efektu bursztynu.
Prawdą jest, że „bursztynowe” prace budzą Wasze największe zainteresowanie. Z jednej strony bardzo się cieszę, z drugiej – nieco mi się obrywa. Bo przecież wymyśliłam własną metodę, na uzyskanie tego efektu, podzieliłam się tym pomysłem w Internecie i chętnie odpowiadam na pytania naśladowców. Tymczasem najczęstszy zarzut, jaki jest kierowany pod moim adresem, brzmi: „Zrobiłam wszystko według instrukcji i nie wyszło”.
Zatem odpowiadam:
Wierzę. Wierzę, że nie wyszło, bo mnie też nie za każdym razem wychodzi. A przynajmniej nie za każdym tak samo dobrze, jakbym chciała. Zanim odważyłam się pokazać pierwsze serduszko z efektem bursztynu zepsułam kilka baz, próbowałam różnych pędzli i różnych sposobów nakładania preparatów.
Sposób imitowania bursztynu na plastiku przy użyciu płynnej patyny nie jest ani łatwy, ani szybki. Dlatego odmówiłam już kilku propozycjom poprowadzenia warsztatów. Tego nie da się zrobić, nawet podczas dwóch dni zajęć. Dlaczego? Bo w przeciwieństwie do innych technik „bursztynowych”, ja pracuję po obu stronach akrylu, żeby uzyskać głębię. To oznacza, że warstwy muszą wyschnąć, a wierzch trzeba przynajmniej kilka razy polakierować. Jeżeli lakier siądzie ze smugami po pędzlu, to trzeba wszystko delikatnie przeszlifować i pracę powtórzyć. Aż do uzyskania efektu, który zadowoli.
Dlatego Kochani: Nie zrażajcie się. W tej technice cierpliwość i determinacja są kluczowe. Poza wiedzą na temat kolejnych etapów i użytych preparatów, potrzebna jest wprawa w ręku, a tę zyskuje się wyłącznie poprzez ćwiczenie 🙂
Moja Babcia mawiała, że „dla chcącego, nic trudnego”. Całkiem łatwo może nie będzie, ale efekt i satysfakcja z pokonania przeszkód są tego warte! Trzymam kciuki 🙂 A jeżeli macie pytania, wątpliwości – piszcie w komentarzach. Obiecuję, że odpowiem.
A teraz wracam do dzisiejszego projektu, z którego nie jestem do końca zadowolona. Wolałam nieco większe światło między plamkami, ale nie wyszło. Mimo to postanowiłam, że projekt dokończę i pokażę, właśnie przy okazji tego wpisu.
Wykorzystałam:
– akrylowe serce
– patyna w płynie
– pozłota Starwax (Bogate złoto)
– lakier rozpuszczalnikowy
– lakier akrylowy
– papier cienki do decoupage
– lakier szklący
– wyciski z masy super lekkiej
– klej Magic
– klej na gorąco
– złota pasta antyczna
– wstążka shabby
Kolejność działań:
Najpierw przy pomocy pędzla tworzę rozległe plamy z pozłoty po wewnętrznej stronie. Uzupełniam plamami z patyny i czekam, aż wyschną. Sprawdzam po zewnętrznej stronie efekt i uzupełniam tak, żeby plamki na siebie nachodziły. Lakieruję i w razie potrzeby uzupełniam plamkami albo „żyłkami” z rozwodnionej pozłoty. Wnętrze zamalowuję jednolitym kolorem. Jeżeli chcę ciemniejszy efekt to brązem, jeżeli lżejszy, to żółtym. Reszta to kwestia dopracowania szczegółów według uznania.
A gotowe serduszko – efekt bursztynu – prezentuje się tak:
Bardzo dziękuję za te instrukcje szczegółowe będę probowac
Wspaniały opis dziekuje